Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się do mnie i, ściskając mię za rękę, rzekł: „Muzyka pańska jest do najwyższego stopnia oryginalną. Jeżeli oddasz się pan pilnie studyom nad Beethovenem, Haydenem, Mozartem, to się przekonasz, że nic do niéj podobnego nie znajduje się w dziełach tych mistrzów”.
To rzekłszy, pan Gustaw poprawił się na krześle, i białą, wypieszczoną rękę przeciągnął po gęstych włosach, które fantastycznie ułożonym czubem piętrzyły się nad czołem i, w długich, złotawo połyskująyych kędziorach, opadały prawie aż na ramiona.
Przez cały ciąg mowy pana Gustawa, Kornelia stała naprzeciw niego, z dłonią opartą o stół, z głową podniesioną niby w tryumfie, a złote gwiazdy, błyszczące na tle aksamitnych jéj źrenic, spoczywały na twarzy młodego gościa miękko i promieniście.
— Mocno czuję się zawstydzonym niewiadomością moją — ozwał się po chwili milczenia doktor Władysław — ale pomimo najszczerszych chęci, ludzie, oddający się zawodom, podobnym do mojego...
— Mają w pogardzie sztuki piękne, które zwą lekkiemi i błahemi mrzonkami — dokończył pan Gustaw z ironicznym uśmiechem i skłonieniem głowy.
Doktor Władysław uśmiechnął się z lekka.
— Złe pan o mnie masz wyobrażenie — odrzekł — jeśli przypuszczasz, że lekceważyć i pogardzać mogę tak wysoko cywilizacyjnym w życiu ludzkości żywiołem, jakim jest sztuka. Nietylko poważam sztuki