Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 283.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj żony? Powinien przecie wiedziéć o tém, że podobne wpatrywanie się w cudzą żonę jest co najmniéj rażącą nieprzyzwoitością.
Kończąc tę myśl, doktor Władysław stanął naprzeciw grającéj pary i wymówił głośno:
— Dobry wieczór, Kornelko!
Cztery ręce opadły nagle od fortepianu, i na dwóch twarzach zaiskrzyły się dwa rumieńce. Kornelia i nieznajomy pan wyglądali przez parę sekund, jak zbudzeni ze snu, a doktor Władysław, który patrzył tylko na żonę, gwałtowny rumieniec jéj przypisał nagłemu przypomnieniu zdarzonego pomiędzy nią a nim zajścia, i wyciągnął z niego nawet najlepsze dla siebie wróżby. Spostrzeżenie to i wyciągnięte z niego wnioski sprawiły, iż zapomniał zupełnie o dziwactwie nieznajomego pana, który przed chwilą zdawał się, niby z nut, czytać Cavatinę z twarzy jego żony i, przyjaźnie uśmiechając się, podał rękę Kornelii.
Na ten, pragnieniem zgody tchnący objaw, Kornelia odpowiedziała prześlicznym uśmiechem, a przyjmując podaną sobie rękę męża, wdzięcznym ruchem głowy wskazała nieznajomego pana i rzekła:
— Przedstawiam ci, Władziu, kuzyna mego, pana Gustawa X. Znamy się z nim od dzieciństwa, i uważam go za rodzonego mego brata!
Jakkolwiek doktor Władysław przy piérwszém spójrzeniu na pana Gustawa nie poczuł do niego szczególniejszego pociągu, toć jednak rozumiał dobrze, iż kre-