Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 270.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludwice. Przypatrywał się on jéj w taki sposób, jak gdyby pragnął zbadać, czy téż słuchanie o sprawach wszechświatowych, a niezmiernemi bólami i następstwami ciężarnych, każdą kobietę skłania do przypatrywania się uszkodzeniom, zaszłym w jéj buciku, a następnie do porwania się z wybuchami śmiechu i wykręcania po pokoju na jednéj nodze? Ale postawa i wyraz twarzy pani Ludwiki nie objawiały najmniejszéj skłonności do podobnych poruszeń duszy i ciała; co widząc, doktor, nie przeciągał dłużéj swych badań i spostrzeżeń, lecz postąpiwszy kilka kroków, głośno wymówioném powitaniem oznajmił obecność swą przyjaciołom.
Pan Witold rzucił dziennik na stół i porwał się z krzesła z wielką radością.
— Kochany doktorze! — zawołał — jesteś najpoczciwszym człowiekiem z całego chrześcijaństwa za to, żeś pomyślał przecie o odwiedzeniu nas!
Pani Ludwika uprzejmie téż i po przyjacielsku witała dawnego znajomego, który teraz rzadkim w jéj domu bywał gościem.
Naturalnie, rozmowa weszła wnet na tor wypadków, jakie podówczas najżywiéj zajmowały umysły wszystkich, a trzy osoby, siedzące przy okrągłym stole, piętrzącym się książkami, muślinami, koszykami do robót i kwiatami, jednostajny przyjmowały w niéj udział. Pan Witold odczuwał dokonywające się w odległéj stronie fakta z siłą uczucia niemal