Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 269.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wdzięczne, lubo pewną powagą nacechowane, kształty kibici.
Na kolanach jéj rozpostarty leżał przezroczysty muślin, który snadź zszywała przed chwilą, bo w prawéj jéj ręce połyskiwała igła, nawleczona na cieniuchną niteczkę.
Teraz jednak przestała szyć, i z łokciem opartym na stole, a skronią na dłoń spuszczoną, oczyma, w których znać było skupienie i wytężenie myśli, wpatrywała się w twarz męża.
Pan Witold czytał na głos gazetę, tę samę gazetę, któréj czytanie w tak niefortunny sposób przerwaném dziś zostało doktorwi, tę samę, któréj bliźni arkusz, przemokły i zmięty do niepodobieństwa, spoczywał teraz po przebytych katastrofach w kieszeni jego ubrania.
I nic w tém dziwnego, że pan Witold czytał gazetę, ponieważ w owéj porze cały świat, umiejący czytać, temu samemu oddawał się zatrudnieniu.
I nic także dziwnego nie było w tém, że pani Ludwika z wielką uwagą i przejęciem się słuchała czytania męża, ponieważ cały świat, umiejący czuć i myśléć, z uwagą i przejęciem się słuchał tych ech, któremi grzmiała wielka katastrofa, zaszła na jednym punkcie kuli ziemskiéj. Nic w tém wszystkiém nie było dziwnego, a jednak doktor Władysław z nadzwyczajną uwagą przyglądał się obojgu, w podobny sposób zatrudnionym małżonkom, a szczególniéj pani