Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 257.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— U ciebie, Władziu, zawsze, zawsze tylko choroba na myśli! Prawdziwy z ciebie doktor!...
I znowu zaczęła płakać.
Doktor Władysław zastanowił się chwilę nad słowami żony, zdziwił go bowiem niezmiernie ton, jakim je wymówiła. Że był on prawdziwym doktorem, nie ulega to najmniejszéj wątpliwości, ale gdzie tu był powód do gniewu? Dlatego rzekł:
— Czegóż płaczesz, Kornelko? za cóż się gniewasz?
— Jesteś okrutny, mój zięciu! — odrzekła pani prezesowa, która z nadzwyczajną troskliwością oblewała skronie swéj córki płynem orzeźwiającym.
Wyraz: okrutny! ze szczególniejszą mocą uderzył o wyobraźnią doktora. Nigdy bowiem dotąd nie przychodziło mu na myśl, aby w charakterze jego mogła znajdować się straszna wada okrucieństwa. Do wady téj nie poczuwał się wcale i był nawet pewnym, iż jéj nie posiada. To téż z przeświadczeniem o zupełnéj w tym razie niewinności, ozwał się bez najmniejszéj skruchy w głosie.
— Nic a nic nie pojmuję, co się stało Kornelce.
Pani prezesowa, z flakonem kolońskiéj wody w ręku, wyprostowała się jak struna.
— Co się stało? co się stało? — zawołała, obie ręce rzucając w powietrze — nie pojmujesz, co się Kornelce stało, luby, kochany zięciu! To bardzo niedo-