Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 250.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że, że się tobie podobne, jak je nazywasz, pustoty nie podobają? podobają się one mnie i na tém koniec.
Doktor Władysław z zadziwieniem spójrzał na żonę i, rzecz dziwna, że, pomimo niezmiernéj różnicy, jaką sprawiała młodość i piękność Kornelii, twarz jéj wydała mu się, w téj chwili szczególniéj, podobną do twarzy pani prezesowéj. Czarne bowiem oczy nabrały téj saméj bystrości, a rumiane usta karmelkowéj słodyczy, sączącéj z siebie kwas cytrynowy. Na twarzy doktora Władysława odbiło się przykre wzruszenie. Z przemokłą i zmiętoszoną gazetą w ręku, usiadł na krześle i, po chwili milczenia, ozwał się z wielką powagą:
— Że jesteś wesołą, droga Kornelio, to mnie wcale nie dziwi, ani martwi. I owszem, wesołość jest w tobie wielkim wdziękiem, któremu rad, przypatruję się zawsze. To tylko zdziwiło mnie trochę, że napadu téj wesołości doświadczyłaś w chwili, w któréj ja byłem zajęty i ciebie zająć pragnąłem rzeczą tak poważną i żywo obchodzącą każdego myślącego człowieka...
Kornelia przez kilkanaście sekund nie odpowiadała, i zajęta podnoszeniem zegara i umieszczeniem nad nim bronzowego Kupidyna, którego muślinowe jéj skrzydło strąciło z właściwego mu stanowiska, stała plecami zwrócona do męża i z cicha nuciła drugą część walca „Il Baccio”. Nagle przerwała nucenie, zwró-