Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ktor Władysław stanął zaś, jak wryty, i patrzył na przewrócony zegar, stłuczoną wazę i rozlaną wodę, z miną człowieka, który nic a nic nie rozumié, co się z nim dzieje. Po chwili jednak spojrzał na żonę i rzekł:
— Czy wiész, Kornelko, że bawimy się, jak dzieci.
— O, a tyś taki stary! — zawołała żona ze śmiechem, i zajęta wciąż swym rękawem, rzuciła na niego ukośne wejrzenie, z którego wiele-by wyczytać można było, więcéj może i coś daleko gorszego, niż dziecinną pustotę i wesołość.
Doktor Władysław jednak nie dostrzegł tego wejrzenia, ale dosłyszał wyraz: stary! — i być może, iż ten nie przypadł mu zupełnie do smaku, gdyż wyprostował się z lekka i z wielką determinacyą odpowiedział:
— Starym nie jestem jeszcze, ale do podobnych pustot, jak ta, któréj oddawaliśmy się w téj chwili, nie nadałem się już, co prawda.
Mówiąc to, schylił się po swą nieszczęsną gazetę, któréj dwa prądy płynących po posadzce strumieni groziły zupełném zalaniem, a Kornelia przestała oglądać swój poraniony przez Kupidyna rękaw i, ze wzrokiem, który zapłonął czémś bardzo podobném do gniewu, rzekła:
— Ciekawam bardzo, co mnie to obchodzić mo-