Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 247.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ustach, wyciągnęła ku niemu w całéj długości ramię z gazetą w rączce. Doktor, którego nadzwyczajnie obchodziły losy wojujących pomiędzy sobą mocarstw, uczynił dwa kroki na przód i już, już, końcem palców dotknął zmiętoszonego do niepodobieństwa dziennika, gdy ten znowu frunął w przeciwną stronę i, wraz z dzierżącą go w dłoni młodą panią, rozpoczął swój napowietrzny wkoło pokoju taniec.
Muzyką temu tańcowi przygrywającą, był głośny śmiech Kornelii, ów śmiech srebrzysty, melodyjny, zawrotny, który zazwyczaj tak piękny tworzył akompaniament do retoryki jéj oczu. Ileż razy doktor Władysław na falach tego śmiechu puszczał ducha swego w taniec czarodziejski, którego ostatnie figury rzucały go aż w same błękitności niebieskie! Teraz jednak był on w takiém usposobieniu, że wolał gazetę, niż podobłoczne przebywanie; to téż, zniecierpliwiony nieco, a w połowie téż poddając się swawolnemu humorowi żony, puścił się w niepodobną pogoń za nią i za kręcącym się nad jéj głową arkuszem papieru. Powiadamy w pogoń niepodobną, gdyż Kornelia miała skrzydła, a doktor Władysław ich nie miał: to téż ona, jak obłok, mknęła po różnych stronach pokoju, a on, jak człowiek z ciała i kości, gonił ją w podskokach i zwrotach, przypominających bardziéj łacinę, niż wprawę gimnastyczną. I taka jeszcze pomiędzy małżonkami, wyprawiającymi gonitwy, zachodziła różnica, że Kornelia śmiała się wciąż i co-