Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

która, dla niestracenia równowagi, przechylała się to w tę, to w owę stronę, a była tak lekką i powiewną, jakby ją mgła stworzyła, a tak kształtną i plastyczną, jakby ją snycerz jaki ukuł z marmuru.
Ale tym razem Kornelia śmiała się, a mąż jéj nie śmiał się; Kornelia ulatywała nad ziemię z szerokiemi rękawami muślinowéj sukni, fruwającemi u jéj ramion nakształt skrzydeł anielskich, a mąż jéj nie ją ścigał wzrokiem, ale swoję nieszczęśliwą gazetę, która fruwała także w powietrzu, niby trzecie skrzydło, a czepiając się o stoły i ramy źwierciadeł, darła się i mięła w sposób pożałowania godny.
— Kochana Komelko! oddaj-że mi moję gazetę — prosił doktor Władysław, a brwi jego lekko drgały, co u niektórych osób bywa oznaką zbliżającego się niezadowolenia na seryo. Ale w odpowiedzi zabrzmiał głośniejszy jeszcze wybuch śmiechu, a trzy skrzydła, z których dwa były muślinowe, a trzecie papierowe, szybciéj jeszcze poczęły fruwać w powietrzu, bo Kornelia, wykonawszy kilka choreograficznych figur, okręcała się wkoło pokoju na drugiéj nodze.
— Kornelko! oddaj-że mi moję gazetę! — powtórnie zawołał doktor Władysław, a należy zwrócić uwagę na to, że do imienia żony nie dodawał żadnego czułego epitetu, jak to dotąd nieodmiennie bywało u niego w zwyczaju.
Kornelia stanęła na środku pokoju i, ze śmiechem