Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

popisać się ze swém gruchaniem. Porwał się tedy z miejsca, przyskoczył do okna i zapytał:
— Co tam takiego?
Kornelia uśmiechała się.
— Rozkoszny kolor! — przemówiła do siebie w zamyśleniu.
— Co? gdzie? jaki kolor? — dopytywał się doktor, daremnie rozglądając się po ulicy i nie mogąc dojrzéć nic, co-by było godne jego uwagi.
— Cudny! prześliczny kolor tego kapelusza! — dokończyła Kornelia, ukazując na kapelusz damy, idącéj z wolna przeciwległym chodnikiem. — O, muszę miéć taki sam kapelusz! — powtórzyła parę razy, i klasnęła w obie dłonie, a potém jeszcze dodała: — Dołożę tylko do niego kilka białych kwiatków dla uniknienia monotonii...
Doktor Władysław znowu szerzéj nieco otworzył oczy, popatrzył na żonę, która, przechylona w oknie, ścigała jeszcze wzrokiem śliczny kapelusz, wzruszył nakoniec lekko ramionami i, nic nie rzekłszy, z wolna powrócił na dawne miejsce. I znowu rozpoczął czytanie gazety, a Kornelia, straciwszy z oka śliczny kapelusz, bawiła się z Fidem. Ale pudelek źle jakoś dnia tego był usposobiony, i nie nadawał się wcale do żartów, jakie stroić z nim chciała piękna jego pani. Na wszelkie możebne zaczepki odpowiadał tylko lekkiém wstrząsaniem kudłatych uszu, oczy kleił do snu, a ociężałe łapki wyciągał w sposób, który mógł