Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 241.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wione, wszystkie najwyższe i najszlachetniejsze uczucia ludzkie; obywatelem, mierzącym z trwogą i nadzieją zarazem skutki i następstwa, jakie z wypadków, dokonywających w oddali, wynikną dla jego własnego społeczeństwa; lekarzem, który od wielu lat przyglądał się cierpieniom i nędzom ludzkim, a teraz z przerażeniem patrzył w nową otwartą cierpień tych i nędz otchłań...
Przed kwadransem, doktor Władysław, zasiadając na fotelu z gazetą w ręku, rzekł do żony:
— Przeczytajmy, co téż w dzisiejszéj piszą gazecie...
A ona, uśmiechając się do Fida, który siedział na jéj kolanach i patrzył jéj w oczy, odpowiedziała:
— Dobrze.
I doktor Władysław czytał. Czytał o rzeczach, które krew mrozem ścinały, które zdolne były poprzez najgrubszą skórę człowieka przedrzéć się aż do szpiku jego kości i zatrząść nim tak, żeby aż w oczach pociemniało od grozy. Czytał prędko, bo chciał co prędzéj dojść do końca szpalty i przejść na inną, na któréj myślał, że znajdzie się może cokolwiek pocieszającego. Ale właśnie ten koniec szpalty zawierał w sobie parę wierszy najokropniejszych.
— „Po obliczeniu — czytał głośno doktor Władysław — strata, poniesiona przez dwie nieprzyjacielskie armie w zabitych i rannych, wynosi trzydzieści tysięcy ludzi. Miasto X. objęte srogim pożarem, wsie