Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 228.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili splótł ręce, głowa jego smutnie poruszyła się kilka razy, a drżące wargi wyszeptały:
— A jam myślał, że on ją kocha, że przed śmiercią zobaczę ją szczęśliwą i bezpieczną, że, gdy mnie nie stanie, na jego piersi wypłacze ona swoje łzy po mnie i nie będzie samą na świecie!...
Westchnął ciężko, a w téjże chwili do pokoju weszła Józia, niosąc na tacy szklane przyrządy do herbaty, które jednak najlżejszego nie wydawały dźwięku, bo ręce młodéj dziewczyny drżéć już przestały.
I była przez cały wieczór blada i bardzo zarazem spokojna.
W oczach jéj kryształowych nie było ani chmury, ani łzy, a głos jéj, gdy czytała, lub przemawiała do ojca, miał brzmienie przytłumione nieco i mniéj świeże, niż zwykle, ale miękkie i tak łagodne, jakby do piersi jéj nie zakradła się była nigdy najmniejsza kropla goryczy, lub urazy do ludzi, czy losu. Aż dopiéro, gdy nadeszła pora spoczynku, starzec pochwycił obie ręce młodéj dziewczyny i przyciągnął ją do siebie.
— Dziecię moje! — wymówił, schylony nad jéj czołem, podniesioném ku niemu — czy ci nic nie jest? czy ci nie smutno? czy ty nie cierpisz bardzo?
Spuściła wzrok i milczała; umiała przezwyciężać ból swój, skłamać nie potrafiła.
— Boże mój! — zawołał starzec z boleścią, zała-