Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciec. Bladość wzrosła na jéj twarzy, ale na ustach spokojny wisiał uśmiech, a chmura, która przed chwilą przyćmiewała kryształ jéj oczu, silną wolą w głąb’ cofnięta, zniknęła. Oparła się dłonią o stół i, pogodnym wzrokiem patrząc na ojca, rzekła:
— Powiedziano mi dziś wiadomość, która i ciebie pewno zajmie, mój ojcze.
Wyrzekłszy te słowa głosem zupełnie spokojnym, umilkła i wciągnęła w piersi trochę powietrza.
— Jakąż jest ta wiadomość? — zapytał starzec, bacznie się w nią wpatrując.
— Wczoraj odbyły się uroczyste zaręczyny doktora Władysława z panną Kornelią N. — dokończyła Józia takimże pewnym, jak wprzódy, głosem, i tylko wzrok zwróciła ku lampie, może dlatego, aby jéj światło zaćmiło i ukryło błyski nagłe, które w téj chwili trysnęły z jéj oczu, a podobne były do łez palących, przemocą chowanych za powieki.
Postać starca opadła na tylną poręcz fotelu, usta jego drgnęły parę razy, i wyrwał się z nich przeciągły okrzyk:
— Tak?...
— Tak — mówiła Józia, patrząc znowu na ojca wzrokiem wolnym od łez i chmury — powiedziano mi dziś o tém w domu moich uczennic. Powiadają ogólnie, że oboje bardzo są sobą zajęci, i że ślub ich odbyć się ma w połowie kwietnia.