Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 223.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z blizka. Drżącą ręką poruszyła sznurek rolety, która opadła w dół i przysłoniła okno.
— Dziewczynki moje ślicznie się uczą, ojcze — rzekła, zmieniając ład ustawionych przy oknie doniczek.
— Dlaczego głos twój drży? — zapytał starzec i uczynił takie poruszenie, jakby chciał podnieść się i postąpić ku niéj, ale niemoc nóg przykuwała go do krzesła.
— Dlaczego głos mój drży? — odpowiedziała z wolna — nie wiem, ojcze; może dlatego, że mi trochę zimno.
— To okryj się czém ciepłém.
— Uczynię to wnet, mój ojcze.
I podeszła do komody, na któréj stało kilka naczyń szklanych, i poruszyła je wszystkie z kolei, a szkło dźwięczało od drżenia jéj palców.
— Józiu! — zawołał starzec, a w głowie jego zadrgał niepokój.
— Co ojcze? — zapytała, nie odwracając twarzy.
— Pójdź tu do mnie!...
— Zaraz, ojcze!...
I kilkanaście sekund stała jeszcze nieporuszona, z głową schyloną nad próżnemi otworami naczyń szklanych, w które latem wkładała zwykle kwiaty, rwane w ogródku.
Potém odwróciła się, i pewnym, lekkim już krokiem przystąpiła do stołu, przy którym siedział oj-