Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieka, który rozpoczyna mowę pogrzebową wyrazem: nie żyje!...
Potém zerwał się, parę razy przebiegł pokój wzdłuż i wszerz. Nagle, stanął przed doktorem Władysławem, i z ciężkiém westchnieniem wymówił:
— Bóg mi świadkiem, kochany Władysławie, że nie nadużywam imion świętych, i pismo święte cytuję bardzo rzadko. Teraz jednak nie mogę się powstrzymać od powiedzenia ci: habent oculos et non vident. Umiész przecie po łacinie i wiész, co to znaczy...
— I owszem — przerwał doktor Władysław, zawsze z jednostajną obojętnością — mam dobre oczy, i widzę w pannie Kornelii mnóztwo pięknych zalet, których, nie wiem dlaczego, wy dostrzedz w niéj nie możecie; jeżeli zaś obok zalet, są w niéj i pewne wady...
— Są wady! o, są! — wtrącił, pokręcając głową, pan Witold.
— Jeżeli zaś obok zalet są w niéj i pewne wady, — nie zważając na przerwę, ciągnął doktor Władysław — to jest ona tak młodą, świeżą i niewinną, że przy łagodnym i rozsądnym wpływie, z łatwością dadzą się one zagładzić i usunąć...
— Trudna sprawa! dyabelnie trudna sprawa!— wymówił, jak piérwéj, pan Witold.
— Panna Kornelia — prawił daléj doktor — po-