Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 196.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle w głębi pokoju, kędyś w pobliżu pieca ozwało się głośne i przeciągłe poziewanie. Odgłos ten wyszedł z gardła małego angielskiego wyżełka, który spał dotąd spokojnie na miękkiéj poduszce, a teraz, obudziwszy się, w ten sposób obecność swoję przypominał dwom paniom.
— Fido! — zawołała panna Kornelia, i porwała się z krzesła — biedna, kochana psina! zapomniałam o niéj zupełnie! Z pieskiem na ręku stanęła na środku pokoju i pieszcząc, głaszcząc i całując faworyta, zwróciła się do matki.
— Mamo! konferencya skończona, ja i Fido możemy już iść spać, nieprawdaż?
W kilka minut potém, pani prezesowa, córka jéj i wyżełek Fido ułożyli się do spoczynku. Ten ostatni, rozciągnięty u nóg swéj młodéj pani na atłasowéj jéj kołdrze, wkrótce głęboko zasnął. Ale panna Kornelia nie zaraz usnęła. Oczy jéj długo były otwarte, i ścigały po ścianach białe błyski lampy nocnéj, a kiedy pani prezesowa spała już spokojnym snem sprawiedliwych, usta panny Kornelii poruszały się i wypłynął z nich szept cichuteńki.
— Wolała-bym Gustawa! sto razy, tysiąc razy, milion, miliard razy wolała-bym Gustawa.
Gdy wymawiała to, pierś jéj podniosła się westchnieniem, ale w téjże chwili wesołe jakieś przypomnienie przejść jéj musiało przez głowę, bo na ustach swawolny zaigrał uśmiech. Z tém niedokoń-