Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na jéj twarzy, i głośna gamma śmiechu srebrzyście rozlała się po pokoju.
— O, moja mamo! — wołała, śmiejąc się młoda piękność — gdyby kto w téj chwili wszedł do pokoju, mógł-by doprawdy myśléć, że mama tańczy solo menueta...
Pani prezesowa wyprostowała się i przyskoczyła do córki. Na jéj twarzy jednak mniéj było gniewu, niż przed chwilą.
— Z dwojga złego — zaczęła mówić, nakładając na głowę zmiętoszony czepiec — z dwojga złego wolę już śmiech twój, niż te głupie androny, które przed chwilą prawiłaś. No i jakże, zdecydowałaś się nareszcie?
Panna Kornelia przestała śmiać się.
— Mój Boże! — odpowiedziała na-pół żartobliwym, na-pół poważnym tonem — tak mnie mama nastraszyła nędzą, głodem, łachmanami, siwemi włosami i tym podobnemi, wcale nieponętnemi rzeczami, że boję się, bym febry nie dostała z przestrachu. A jednak niech mi mama wierzy, że wszystkie te groźby wcale mi nie były potrzebne. Wiem dobrze, jakiém jest położenie nasze i rozumiem, że niepodobna mi wyjść za Gustawa dla téj prostéj przyczyny, że nie jest on bogatym, a ja nie wyobrażam sobie nawet, jak można żyć w biedzie. Z tém wszystkiém był to piękny sen mego życia, o którym myśléć i wspominać nikt, nawet mama, zabronić mi nie może.
— Ach, luba kochaneczko! — zawołała udobru-