Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj piersią prześliczną i nerwowo kurczyły palce zatopione w lesie czarnych kędziorów! Nagle podniosła głowę, wyprostowała się ruchem szybkim, załamała ręce i wyciągnęła je przed siebie; zarazem zawołała:
— O, mamo! wolała-bym Gustawa! sto razy! tysiąc razy! milion, miliard razy wolała-bym Gustawa!
— Co! — krzyknęła pani prezesowa, i porwała się z krzesła, jak sprężyną poruszana — o! ty jeszcze myślisz o tym młodziku, o tym hołyszu, o tym skrzypicielu, który ledwie na suchy kawał chleba...
— Chleba! chleba! i zawsze chleba! — przerwała panna Kornelia, podnosząc głos i wyprężając przed sobą załamane ręce: — O! mamo! czy ty sama byłaś kiedykolwiek młodą? Czy czułaś kiedy serce, uderzające w piersi? czy myślałaś kiedy o tém, że na całe, całe, całe życie zostaniesz z człowiekiem, dla którego nie miałaś żadnéj, żadnéj miłości? Czy ty, mamo, mnie rozumiész? Czyś kiedykolwiek chciała mnie zrozumiéć? Czyś położyła dłoń na mojém sercu? Czy choć raz zabolała cię myśl, że serce to oddasz w zamian chleba... chleba... chleba?...
Słowa te wypadły z ust panny Kornelii, jak potok wzburzone i gwałtowne. Załamane ręce wyprężyły się, pierś wysoko podniosła się westchnieniami, na twarzy zaświeciła łuna ognistéj niepowstrzymanéj namiętności, a z oczu gorejących, jak za-