Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swe sploty, i śmiejąc się przytém głośno i srebrzyście.
— I znowu śmiejesz się! — krzyknęła pani prezesowa. — Czy możesz być rozsądną choćby na jednę chwilę? luba kochaneczko! czy pozwolisz mi dokończyć?
— Pozwalam! — z komiczną powagą wyrzekła panna Kornelia, i odrzuciwszy w tył włosy, któremi przed chwilą bawiła się z upodobaniem, uroczyście wyprostowała się i skrzyżowała ręce na piersi. — Uśmiech tylko na żaden sposób opuścić nie chciał jéj warg pół-otwartych, które także, od czasu do czasu, drżały stłumioném poziewaniem. Pani prezesowa z gniewem rzuciła ramionami, splunęła za siebie, targnęła taśmy czepka i mówiła daléj:
— Kiedy ojciec twój umierał, miałaś lat siedmnaście, teraz kończysz rok dwudziesty drugi. Przez ten czas robiłam wszystko, co mogłam, aby cię dobrze wydać zamąż; spraszałyśmy do siebie sąsiedztwo i nie sąsiedztwo, woziłam cię do wód zagranicznych, dwie zimy przesiedziałam z tobą w Warszawie, stroiłam cię, zapisywałam corocznie po kilka żurnalów mód...
W tym punkcie panna Kornelia głośno i szeroko ziewnęła, a zarazem, podnosząc wskazujący palec prawéj ręki do góry, zawołała:
— Trzydziesty siódmy!...
— Co trzydziesty siódmy? jaki trzydziesty sió-