Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koma, rezolutnie splecionemi na kolanach, z oczyma, które, zamiast biegać po pokoju, tkwiły stale w twarzy panny Kornelii, zniżonym głosem mówić zaczęła:
— Pamiętasz pewno, a jeżeli nie pamiętasz, to ci właśnie przypomnę teraz o tém, że, po sprzedaży dóbr naszych, pozostało nam zaledwie trzy tysiące rubli w gotówce, z któremi właśnie postanowiłyśmy zjechać do X. na mieszkanie.
— A raczéj na poszukiwanie! — przerwała bardzo obojętnie panna Kornelia, i ziewnęła szeroko.
— Tylko nie poziewaj, luba kochaneczko! uczyń mi tę łaskę i nie poziewaj — z ironią przemówiła pani prezesowa — to, co ci mówię, nie jest wcale żartem, ale rzeczą, na którą powinnaś zwrócić całą swą uwagę.
— Już ją zwróciłam; niech mama będzie łaskawa mówić daléj — rzekła panna Kornelia, niedbale opierając się o poręcz krzesła i wzrok podnosząc do sufitu, jakby, w braku innéj rozrywki, pragnęła widokiem malowanéj na nim rozety przyozdobić sobie cokolwiek rozmowę z matką.
Pani prezesowa popatrzyła na córkę przez chwilę z zaciśniętemi wargami, lecz, pragnąc widocznie wyłożyć przedmiot swój do końca, powstrzymała gniew, który tryskał przez jéj oczy, i mówiła daléj:
— Jakim sposobem wielka niegdyś nasza fortuna stopiła się tak nędznie, żeśmy z tym szczupłym