Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niedaleko toalety, nieco w cieniu, stała jeszcze trzecia osoba; była nią garderobiana, w milczeniu oczekująca na rozkazy swych pań.
— Niech mama spojrzy na tę suknią: bardzo gustownie jest zrobiona, i to obszycie z koronek i aksamitu wybornie ją stroi — przerwała milczenie panna Kornelia, a zarazem posunęła ku matce rycinę, któréj przedtém długo przypatrywała się sama.
Ale pani prezesowa nie raczyła rzucić okiem na przedmiot, ukazany przez córkę, i splatała wciąż swój warkoczyk, nie mówiąc ani słowa. Tylko wargi jéj zacisnęły się nieco mocniéj i małe oczki, przebiegając od okna ku drzwiom i od drzwi ku oknu, żywiéj błysnęły kilka razy.
— Bardzo milutki kapelusik! — znowu zawołała panna Kornelia, nie zważając na to, że na piérwszą uwagę swą nie otrzymała żadnej odpowiedzi. — Pióra wcale ładnie są ułożone i fasonik zgrabny. Dołożyła-bym tu tylko kokardę z aksamitu, albo atłasu sang de boeuf, i dała-bym w górze lekką przepaskę z białéj koronki.
Pani prezesowa wciąż milczała i kończyła splatanie warkoczyka.
— Czy mamie się nie zdaje — zaczęła znowu panna Kornelia — że takie ubranie z czarnych atłasowych rulonów dobrze-by ubrało moję szafirową suknią?...
I znowu jednę z rycin posunęła ku matce. Ale