Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wdzięcznym pani za jéj rady, ale mam dobre oczy i umiem rozpoznawać rozmaite organizmy i natury! — odpowiedział doktor głosem mniéj uprzejmym, niż ten, którym przemawiał zwykle do swéj zacnéj przyjaciołki.
Pan Witold, chmurny nieco, wszedł do swego mieszkania.
— Ten Władysław — rzekł do żony — choć najlepszy doktor i najuczciwszy człowiek z całego chrześcijaństwa, ale w stosunkach towarzyskich naiwny jest i wierzący, jak tylko-co narodzone dziecię. Gotów uwierzyć w niewinne minki i słodkie słówka téj panny Kornelii, i zrobić jakie głupstwo...
— Cóż chcesz? — ozwała się nieco ironicznie pani Ludwika — Kornelia jest taką świetną panną, a przytém tak pięknie gra i śpiewa! Prawdziwie to szczęście miéć taką żonę, która cię na każde twe zażądanie uraczy muzyką, w każdém towarzystwie opromieni cząstką padającego na nią blasku!
— Nie posądzam Władysława o tak próżny i mizerny pogląd na życie i rodzinę — odpowiedział pan Witold. — Cała rzecz w tém, że, pomimo swego doktorstwa, ma on charakter łatwo zapalny, a przytém, jak zwykle bywa z ludźmi, którzy całą młodość przepędzali zagrzebani w książkach i nauce, mało zna świat, a najmniéj...