Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnéj jéj bawialni, w któréj siedziała z ojcem, wszedł doktor Władysław. Radość Józi była tém większą, że gość nie przybywał sam, ale w towarzystwie pani Ludwiki, pani Zofii i obudwóch mężów tych pań.
Pani Ludwika bowiem powitała dnia tego doktora Władysława przyjaźniejszym jeszcze, niż zazwyczaj, uściskiem ręki, a po kilku chwilach rozmowy z nim, rzekła niby od niechcenia: — „Panie Władysławie! Witoldzie! wyrządźmy dziś niespodziankę Józi i jéj ojcu, i pójdźmy do nich na herbatę.”
Obaj panowie przystali na ten zamiar. Pani Ludwika podzieliła się nim z panią Zofią, która także z chęcią zgodziła się na propozycyą, tém bardziéj, że był to dzień świąteczny, i mąż jéj, wolny od codziennych swych zatrudnień, mógł wieczór cały przepędzić z przyjaciołmi. Takim sposobem, w mieszkaniu Józi zebrało się tego wieczora kółko przyjacielskie, serdeczne, pobratymcze, w którém wszystkie składające je osoby rozumiały się doskonale, szanowały i kochały się wzajemnie. Nigdy jeszcze sędziwa twarz ojca Józi, białemi, jak mleko, otoczona włosami i poorana mnóztwem zmarszczek, świadczących o długiém i pełném trudów życiu, nie wyglądała tak poważnie, a zarazem tak pogodnie, jak owego wieczora; nigdy pani Ludwika i pani Zofia nie były więcéj ożywione i uprzejme; nigdy ich mężo-