Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prostu sztuka, dla sztuki, i Kornelia żadnego wyraźnego zamiaru co do Gucia miéć nie mogła...
— Któż wié? może go i kochała? — zagadnęła pani Ludwika.
— Trudno ją zrozumiéć — odparła pani Zofia. — Zdaje się, że nie jest złą, niekiedy nawet wygląda na bardzo uczciwą; ale zmienna, jak kameleon, lekka, jak piórko, a przytém Gustaw jest chłopcem ubogim...
— To prawda; a ona-by nigdy nie poszła za człowieka bez majątku...
— A przynajmniéj bez ustalonego i wygodnego stanowiska.
— Ona może-by i poszła, gdyby pokochała prawdziwie, ale pani prezesowa...
— Ba! ta nie lubiła wcale Gucia! nie nazwała go nawet ani razu „lubym kochankiem”.
Rozmowa przerwaną została wejściem pana Witolda.
— Czy widziałyście, panie — wołał, śmiejąc się już od progu — naszego Eskulapa, jadącego na rydwanie panny Kornelii?
— Nie śmiéj się z tego, Witoldzie — rzekła pani Ludwika. — Z tego może wyniknąć nieszczęście.
— Ho, ho, ho! — zawołał pan Witold — a że to najrozsądniejsza z kobiet zawsze być musi choć trochę exaltowaną! I gdzież tu widzisz powód do nieszczęścia, moja Ludwiniu? Panna piękna, wesoła,