Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i, pomimo siedzącéj pozycyi, dygającą niemłodemu jegomości, który obok niéj jechał, panią prezesową. Głowa szanownéj damy zaopatrzoną była w watowany kaptur, a głowa, jadącego z nią, niemłodego jegomości, dosłownie tonęła w ogromnym i puszystym lisim kołnierzu. Była to para wcale niepowabna i oddająca się przyjemnościom kuligu, widocznie z krwią skrzepłą od zimna w żyłach. Ale na czwartych saniach jechało dwoje ludzi, którzy całkiem inaczéj wyglądali i nie posiadali ani watowanego kaptura, ani ogromnego lisiego kołnierza, ani krwi skrzepłéj od chłodu.
Było to dwoje ludzi młodych i pięknych, a przynajmniéj kobieta była piękną, mężczyznę zaś można było nazwać co najmniéj przystojnym. Kobietą ową była panna Kornelia, mężczyzną doktor Władysław. Panna Kornelia, ubrana w piękną szubkę aksamitną i takiż kapelusik, który przedziwnie przypadał jéj do twarzy, mówiła do niego z takiém ożywieniem, że aż wyjmowała od czasu do czasu rączkę z gronostajowego zarękawka i poruszała nią w powietrzu. Wywołany chłodem i szybkim ruchem sań, karminowy rumieniec krasił białe policzki młodéj piękności, a oczy jéj świeciły i migotały, jakby nabrały w siebie pełno tych iskier i blasków, któremi słońce usiało śnieżystą oponę, pokrywającą domowstwa i ulicę. Twarz doktora Władysława na pół okrytą była, podniesionym do góry, futrzanym kołnie-