Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że do tego zawodu mniéj pociągał go zapał, niż próżność i żądza tryumfów.
— Ja także byłam tego samego zdania, zkąd wynikały częste sprzeczki pomiędzy mną, a matką i siostrami Gustawa, które wmawiały w niego talent i w artystycznym zawodzie widziały dla niego środek do zdobycia chwały i świetną karyerę...
— Dwa artykuły, któreś mi przeczytała, bardzo źle wróżą o téj jego karyerze...
Gdy małżonkowie rozmawiali w ten sposób o młodym artyście i sądach, wyrażonych o nim w dziennikach, głosom ich wtórował szum i żałosne jęczenie zimowéj burzy.
— Czy odgłos tych wichrów nie sprawia ci, Witoldzie, przykrego wrażenia? — zapytała pani Ludwika.
— Przeciwnie — odparł pan Witold — odgłosy takie wzmagają we mnie miłe poczucie spokojności i łączą z niém pewien rzewny nastrój, który o tyle więcéj ma dla mężczyzny uroku, o ile on rzadziéj w nim się znajduje. Słuchając huku burzy, szalejącéj po świecie, silniéj niż kiedy, poczuwam słodycz tego pokoju, ciszy i ciepła, jakich używam...
Mówiąc to, pan Witold objął żonę ramieniem, a ona złożyła głowę na jego piersi i mówiła:
— I ze mną dzieje się tak samo, jak z tobą. Głosy rozhukanych żywiołów, żałosne i groźne, przywodzą na usta moje dziękczynne wyrazy za ten spo-