Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 129.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gody i cechującéj je łagodności. Cała fizyognomia uczonego prawnika rozjaśniła się, a uśmiech rozlewał się po jego twarzy, gdy patrzył na żonę.
Pani Ludwika pięknie wyglądała w swoim wieczornym szlafroku z białéj flaneli i z włosami, ułożonemi już na noc, to jest splecionemi w dwa grube warkocze, które okręcały jéj głowę podwójnym złocistym sznurem.
Kilka chwil toczyła się pomiędzy małżonkami rozmowa, o tylko co przeczytanéj obronie pana Witolda i nieszczęśliwéj rodzinie, któréj historyą zawierała, gdy pani Ludwika, jakby jéj coś nagle przyszło do głowy, zawołała:
— Czyś czytał, Witoldzie, w dzisiejszéj gazecie artykuł o Gustawie?
— O Gustawie X., kuzynie twoim i panny Kornelii?
— Tak, dawał on piérwszy swój koncert w mieście Y.
— A! jakże mu się udało?
— Trudno to zaiste bywa nieraz dojść całéj prawdy ze sprawozdań dziennikarskich. Sprawozdawca prowincyonalnego miasta ma styl nieco ciemny i w artykule jego można dopatrzyć wielu całkiem przeciwnych rzeczy. Nie umiem téż dokładnie i stanowczo powiedziéć, ile pochwały, a ile nagany dla Gustawa mieści się w tym artykule, ale posłuchaj...
To rzekłszy, pani Ludwika wzięła ze stołu jeden z dzienników i zaczęła czytać: