Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a wzrok swobodnie błądzić mógł po suficie. Obie ręce zarzuciła sobie pod głowę, co zaokrągliło ramiona w miękkie i faliste linie, a drobną stopę, wyglądającą z pod zwojów muślinu, oparła na krawędzi sofki. W postawie téj, trochę dziecinnéj, trochę swawolnéj, a trochę rozpieszczonéj i zalotnéj, niemniéj była piękną, jak w owéj chwili, gdy, stojąc nieruchomie na środku saloniku pani Ludwiki, wyglądała jak posąg muzy, ubranéj w suknią z ogonem. Na drugim końcu salonu wcale inny przedstawiał się widok, tam bowiem na fotelu siedziała przed stołem i pod światłem lampy pani prezesowa, wykończając swą wieczorną toaletę.
Przed chwilą włożyła była z pomocą służącéj szlafrok watowany i tak wyglądający, jakby już nie piérwszą zimę przebywał na tym padole płaczu, a teraz postawiła przed sobą małe lusterko w srebrnéj oprawie i z wielką starannością wkładała na swe orzechowe włosy, w cieniutki warkoczyk zaplecione z tyłu głowy, czepek nocny z białego perkalu. Strój ten czynił twarz szanownéj damy bardziéj jeszcze podobną do zmarzniętéj pomarańczy, z żółtą pomarszczoną skórką. Małe bystre oczki biegały jednak po swojemu i rzucały się z zadziwiającą szybkością; tylko żwawy uśmiech zniknął bez śladu i wraz z nim zniknęły także dygi.
— Mamo! — ozwała się nagle panna Kornelia.
— Czego chcesz? — zapytała pani prezesowa gło-