Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towłosém dziecięciem na ręku pierzchnął mu z przed oczu, jakby spłoszony szumem i poświstem wichrów, a na jego miejscu rozkładały się znowu smutne ruiny rozwalonéj budowy społecznéj. — Przeklęty wiatr! — pomyślał doktor Władysław — ach! gdyby to był fortepian, a do tego jeszcze ktokolwiek, ktoby na nim zagrać umiał, nie słyszał-bym odgłosów téj szalonéj burzy, których słuchając, chcąc nie chcąc, muszę myśléć o felczerach i o téj kwarcie krwi ludzkiéj, która dziś tak marnie przepadła z ich powodu!
— Ach, gdyby teraz ktokolwiek był łaskaw zagrać.... Myśl o muzyce przywiodła przed doktora Władysława obraz panny Kornelii.
— Ciekawym téż posłyszéć jéj muzykę — pomyślał — piękna panna — dodał jeszcze — pójdę tam jutro z wizytą.
Gdy tak działo się z doktorem Władysławem, na innéj jeszcze ulicy i w inném mieszkaniu, w pięknym obszernym salonie, dwa razy przynajmniéj obszerniejszym od saloniku pani Ludwiki, na aksamitem obitéj sofie, leżała panna Kornelia. Ubraną była nie tak bogato, jak z rana, niemniéj jednak malowniczo, strojnie i powłóczysto. Główkę, z któréj w różnych kierunkach spływały węże czarnych warkoczy i strugi włosów rozplecionych, oparła na wzorzysto haftowanéj poduszce w taki sposób, że twarz jéj wyglądała, jak prześlicznie wyrobiony medalion haut relief,