Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gasł jeszcze chwała Bogu na świecie, i dziś każdy porządny człowiek, pragnący wstąpić w ślady patryarchów, może znaléźć pełną wdzięku i dobroci dziewicę, która, odchodząc z nim od ślubnego ołtarza, odgarnie z twarzy ślubną zasłonę i okaże mu lice, kto wie? piękniejsze może i milsze jeszcze, niż było lice Rebeki? Potém, oblubienica taka zasiądzie z małżonkiem swym przed wesołym kominkowym ogniem, a z oczu jéj i serca wytryśnie dla niego źródło pociechy, spokoju i szczęścia.
W tym punkcie wewnętrznego swego monologu, doktor Władysław zatrzymał się na środku pokoju i, uderzając się dłonią w czoło, zawołał w myśli: — Ciekaw jestem bardzo wiedziéć, dlaczego-to niektórzy mężczyzni tak długo się nie żenią?
Człowiek, dopóki dwudziestu lat nie skończy, to-by się z całym światem ożenił; potém już zaczyna przebierać i majaczyć, a jak mu trzydziestka na kark wlezie, to już i samemu aniołowi z nieba dziesięć lat będzie się przyglądał, póki mu się nie zbierze na odwagę poprosić go o rękę. I cóż z tego kunktatorstwa i mazgajstwa wynika? Oto, że człowiek taki, pozbawiony tych słodkich węzłów, jakiemi sam Stworzyciel związał Adama z Ewą, zasklepia się w sobie, jak ślimak w skorupie, zasycha, jak ziele, włożone do książki i przyciśnięte w prasie, traci przywiązanie do ludzkości, z którą nie łączy go żaden bezpośredni węzeł, słowem, prędzéj czy późniéj, włazi po uszy w suchą,