Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i myślał o felczerach, o téj krwi, wytoczonéj dziś z żył ludzkich, o bańkach i pijawkach niepotrzebnie choremu przystawionych, i tym podobnych przyjemnych rzeczach, które gryzły go i w niepomierny gniew wprowadzały.
Nagle, ni z tego, ni z owego, przestał myśléć o felczerach, bańkach i pijawkach, a pomyślał o tém, że strasznie jakoś cicho było w jego mieszkaniu; wydało mu się, że przebywa na jakiéjś głuchéj i martwéj pustyni, o tysiąc mil oddalonéj od świata żyjących. Za tą myślą przyszła inna: że dobrze-by było, gdyby w téj chwili znajdował się obok niego ktoś, z kim-by mógł pomówić o swoich kłopotach i przed kim-by mógł wynurzyć ten gniew, jakim go przejmowali felczerzy. Spojrzał na kominek, na którym leniwo tlała wiązka drewek, i pomyślał sobie, że przyjemnie-by było siedziéć przed tym kominkiem na miękkiéj wygodnéj sofie z kimś drugim jeszcze, a w niemożności pracowania, w jakiéj czuł się dzisiaj, gawędzić sobie spokojnie i wesoło. Są-ż jednak na świecie ludzie, którzy, gdy nie czują się w usposobieniu pracowania, albo uznają, że dość już pracowali, zasiadają sobie w ten sposób przed kominkiem z drugą jaką osobą i gawędzą, i śmieją się, i wypowiadają wszystkie myśli swoje, tak, że te, które są smutne, przestają być ciężkiemi, a te, które miłe, stają się sto razy milszemi? Doktor Władysław pomyślał, że u takich ludzi ogień na kominku bucha niezawodnie wesołym, obfitym pło-