Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 110.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odrywała wzrok od roboty i przez kilka sekund patrzyła nieruchomo w przestrzeń; wtedy po gładkiém czole jéj przepływała chmurka troski czy niepokoju, pierś lekkiém podnosiła się westchnieniem. Wkrótce jednak z nową usilnością brała się do roboty, a biały połysk lampy oświecał twarz jéj spokojną i łagodną, ale pobladłą nieco i od czasu do czasu mieniącą się wyrazem smutnego zamyślenia.
Na innéj ulicy, w inném mieszkaniu, doktor Władysław szerokiemi krokami przebiegał kosztownie i ze smakiem urządzony gabinet. W gabinecie tym pełno było książek, rękopismów i narzędzi naukowych; na wielkiém biurze, przyozdobioném piękną zastawą do pisania, paliło się światło w ozdobnéj lampie, a wokoło lampy leżało w nieładzie kilka poroztwieranych grubych tomów i spory, do połowy zapisany, zeszyt. Doktor Władysław czuł się dnia tego w usposobieniu takiém, w jakiém żaden człowiek, choć-by był najzdolniejszym i najochotniejszym do pracy, nie czyta i nie pisze z korzyścią. To téż nie czytał on i nie pisał tego wieczora, ale chodził i chodził po swym gabinecie, tak zawzięcie i nieustannie, jakby w ten sposób dopełniał votum pobożnéj jakiéjś pielgrzymki. Uczucia jego wszakże wcale nie były pobożne, gdyż gniewał się w duchu na wszystkich i wszystko, co otaczało go i żyło na świecie. Dnia tego nic mu nie szło według myśli: pacyenci gorzéj chorowali, podwładni felczerowie opuszczali się