Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liczyliśmy także na pana. Może i ty, Józiu, zostaniesz z nami?
Przy ostatnich wyrazach pani Ludwiki, zwróconych do Józi, doktor Władysław zatrzymał się z kapeluszem w ręku na środku pokoju, i zdawał się oczekiwać na odpowiedź. Miał taką minę, jakby mówił sobie w duchu; „Jeżeli ona zostanie to i ja zostanę”. Józia, która właśnie w téj chwili patrzyła na doktora Władysława, spostrzegła to jego zatrzymanie się i odgadła może myśl, bo spuściła nagle oczy i parę sekund stała, nic nie mówiąc, tak, jak gdyby nawet trochę z sobą walczyła.
Po chwili jednak podniosła wzrok na panią Ludwikę, i rzekła:
— Bardzo-bym chciała zostać u was, droga Ludwiniu, ale żadnym sposobem nie mogę...
— Dlaczego nie możesz pozostać?
— Pozostań pani choć parę godzin z nami — dorzucił pan Witold.
— Ojcu memu smutno-by było zasiąść do stołu beze mnie. Jest to chwila, w któréj zwykle bywamy z sobą i on do tego tak przywykł — mówiła Józia z lekkiém wahaniem, jakby zawstydzało ją wyznanie szlachetnéj pobudki, dla któréj wyrzekała się może przyjemności.
Ani pani Ludwika, ani pan Witold nie starał się zbijać przytoczonego przez Józię argumentu, a doktor