Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła, zawieszony ręką losu nad głową jéj przyjaciołki, miecz przyszłéj a niedalekiéj boleści, ciężkiego jakiegoś smutku, i użalała się nad tém w tajemnicy swego dobrego serca.
Józi twarz rozjaśniła się; oddała pani Ludwice uścisk i rzekła:
— Moja Ludwisiu, przyszłam dziś tu umyślnie, aby cię prosić o zachowanie przed ojcem tajemnicy, co do niepowodzenia, jakie mnie niedawno spotkało. Gdy będziesz u nas, nie wspominaj wcale o tém, że utraciłam parę lekcyi, bo biedny ojciec zmartwił-by się mojém zmartwieniem.
— Ale jakże ty biedaczko dasz sobie radę teraz z tak zmniejszonemi dochodami? — zawołała pani Ludwika.
— Myślałam już nad tém — odpowiedziała Józia ze spokojnym, acz smutnym nieco, uśmiechem — pozostało mi przecie kilka jeszcze lekcyi i zresztą zaprowadzę oszczędności...
— I jakież ty jeszcze oszczędności zaprowadzać możesz, w tak skromnie urządzoném swém życiu!
— Dlaczegóż-by nie? Jakkolwiek-by człowiek mało dla siebie wydawał, zawsze jednak może jeszcze wyrzec się czegoś. Nie kupię sobie naprzykład w tym roku żadnéj sukni i poprzestanę na tych, jakie mam; zresztą wezmę się do innéj jeszcze, niż dawanie lekcyi, roboty.
— Do jakiéj-że się weźmiesz roboty?