Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sunki i wielu przyjaciół, którzy go często odwiedzają, to i wieczorki złożą się same przez się!
— Same przez się! zupełnie same przez się! — upewniał pan Witold z wyrazem, który nasuwał silne wątpliwości, co do jego własnego udziału w urządzaniu wieczorków.
— Spodziewamy się, że i przyjaciel lubego, kochanego pana Witolda zechce nas odwiedzać — zwróciła się z dygiem pani prezesowa do doktora Władysława.
Doktor Władysław skłonił się w milczeniu.
Przez cały czas pożegnań i dygów pani prezesowéj, Kornelia stała nieruchomo w takiéj postawie, która najwspanialéj ukazywała posągowe kształty jéj postaci i bogatą draperyą ubrania. W postawie téj ze swym profilem greckim i wielkiemi, wzniesionemi nieco w górę, oczyma, podobną była do klasycznego posągu starożytnéj muzy, ubranéj w nowożytną suknią z ogonem.
Podobieństwo to wyróżniło ją znacznie pomiędzy gronem obcych osób i ściągnęło na nią oczy doktora Władysława, który, jak wiadomo, był wielkim, muz wielbicielem... On sam zresztą przypominał bardzo w téj chwili armią zdemoralizowaną i cofającą się przed atakiem nacierającego nieprzyjaciela, cofał się bowiem i uchylał, o ile tylko przyzwoitość i przestrzeń saloniku pozwalała na to, od coraz bardziéj nacierających i okrążających go dygów pani preze-