Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rwał nagle kwartet rozmawiających wkoło stołu osób.
Pani Ludwika, która od kilku chwil bardzo była zajęta swoim malcem i nie słyszała nawet kwartetu, z radośnym okrzykiem poskoczyła ku drzwiom, z ust pana Witolda zaś wyrwało się bardzo wesołe: „a! witamy, witamy kochaną panią!” a doktor Władysław zerwał się z krzesła, przestał patrzéć na piękność, z którą przed chwilą tak ożywioną prowadził był rozmowę, i całą uwagę swą, jak się zdawało, wielce nawet baczną, zwrócił na dwie kobiety, które niedaleko drzwi bardzo serdeczne zamieniały powitania, a z których jedną była gospodyni domu, drugą — nowo przybyły gość.
Tym nowym gościem pani Ludwiki była panna, mniéj więcéj dwudziestoletnia, wysoka, szczupła blondynka, bardzo miłéj powierzchowności i bardzo skromnie, lubo także zupełnie przyzwoicie, ubrana.
— Moja serdeczna przyjaciółka, panna Józefa K. — wymówiła po piérwszych przywitaniach pani Ludwika, przedstawiając młodą i miłą pannę pani prezesowéj i córce jéj.
Panna Józefa skłoniła się panom, i giestem, nacechowanym prostotą i łatwością układu, podała rękę obu paniom. Doktor Władysław oddał jéj głęboki ukłon, a pan Witold zawołał wesoło:
— Węglem na kominie napiszę sobie datę dnia dzisiejszego!