Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O, tak, luby, kochany panie — była odpowiedź — ja i Kornelia zgodziłyśmy się jednogłośnie na zupełną wyprzedaż dóbr naszych, ponieważ, po śmierci mego nieboszczyka męża, pana prezesa D., nie mogłyśmy słabemi naszemi siłami podźwignąć całego gospodarstwa. Przytém chciałam, aby Kornelia poznała trochę świata; to lube, kochane dziecię nie zaznało jeszcze przyjemności, właściwych swemu wiekowi.
Przy ostatnich wyrazach pani prezesowéj, szybko powstrzymane uśmiechy przemknęły po ustach gospodarza i gospodyni domu, ale mówiąca nie dostrzegła tego bynajmniéj, i dygając, uśmiechając się, rzucając oczyma w różne strony pokoju i powiewając w powietrzu żółto odzianemi rękoma, rozpoczęła długie jakieś opowiadanie, zwracając się przeważnie do pana Witolda.
Doktor Władysław zaś po raz piérwszy przemówił:
— Nie pojmuję, jak można nie lubić wsi...
Mówiąc to, patrzył na gospodynią domu, ale panna Kornelia, która od kilku chwil, milcząc, patrzyła na rozrzucone po stole dzienniki, podniosła oczy i z wolna wymówiła:
— Nie pojmuję.
I nic więcéj nie powiedziała; wszakże jedyny wyraz, jaki rzekła, zabrzmiéć musiał w uchu pana Władysława jak najmelodyjniejsze echo, własny jego głos powtarzające, gdyż poruszył się na swém krześle