Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domu, któréj ani na chwilę nie wypuszczała ze swych dłoni. — Wszak kiedyś kochałyście się ze sobą, lube kochaneczki, jak dwa aniołki, wtedy, gdy ty, luba kochaneczko Ludwisiu, mieszkałaś jeszcze przy swych lubych, najdroższych rodzicach! Wprawdzie Kornelka była jeszcze dzieckiem, ale ona taka czuła, kochająca, i jeśli kogo pokocha, to już nigdy nie zapomina; upewniam lubych, kochanych państwa, że nigdy nie zapomina.
Przy ostatnich słowach, pani prezesowa powiodła po otaczających twarzach niemal uroczystym wzrokiem, jakby przez to wyrazić chciała, że najlżejsza wątpliwość, co do prawdziwości tych słów, była-by uważana przez nią za osobistą urazę i najobrzydliwszą nieprzyzwoitość. Nikt téż z towarzystwa nie ośmielił się objawić najlżejszego powątpiewania, a wszyscy owszem wydawali się mocno zbudowanymi tą dobrą pamięcią, jaką, według słów matki, obdarzoném było serce panny Kornelii. Pan Witold nawet odezwał się z westchnieniem, świadczącém, jak mocno był zbudowanym:
— Jakże to piękny przymiot i rzadki w teraźniejszym świecie!
— O, rzadki! bardzo rzadki! mój luby, kochany panie! — ciągnęła pani prezesowa — ale Kornelka odziedziczyła go po rodzicach. Ja przez całe moje życie byłam taka, i mój nieboszczyk mąż, pan prezes D., był taki. Pewną jestem, że i Kornelka będzie taka.