Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 076.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnym, siedziała około południa pani Ludwika, a lubo godzina dość wczesną jeszcze była, salonik i jego pani wyglądały tak świeżo i porządnie, jak gdyby oddawna ukończyły już były swoję toaletę. Przed miłą gosposią stał koszyczek z robotą, a z pod kraciastéj pelerynki ładnego jéj szlafroczka wyglądała książka, na któréj kartach spoczywały jéj oczy. Nieco daléj, na zaściełającym posadzkę dywanie, piłką i drewnianym konikiem bawił się trzyletni chłopczyk, istny Rubensowski aniołek, biały, rumiany, pyzaty, z szeroko otwartemi szafirowemi oczyma i ruchliwą główką, zarzuconą lasem złotych kędziorków.
Pani Ludwika to czytała, to przemawiała do bawiącego się u jéj stóp chłopczyka, który znowu ze swéj strony wielce ożywioną a nieustającą prowadził rozmowę ze swym konikiem i ze swą elastyczną piłką.
Za ścianą saloniku, z wielkiém ożywieniem i wesołością rozmawiały dwa męzkie głosy. U drzwi wchodowych ozwał się dzwonek, a po kilku minutach dał się słyszéć w przedpokoju szelest sukien jedwabnych.
Do saloniku wszedł służący i oznajmił wizytę pani prezesowéj D. z córką.
— Pani D.? — ze zdziwieniem zawołała pani Ludwika, a zarazem chmurka lekkiego niezadowolenia przemknęła po jéj czole. Odłożyła jednak książkę na stronę i wyrzekła: — Proś!