Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją udostojniły nazwą: „prawdziwéj” (która to nazwa, mówiąc nawiasem, wielkim jest, a nie każdemu uczuciu właściwym honorem), to znowu zagadka, którą, niech zgadnie, kto potrafi. Naszém zaś zdaniem, rozwiązanie jéj znajdzie ten tylko, kto je we własném nosi sercu, a kto wié? może nietylko w sercu, ale i w głowie.
A! być może, że jesteśmy w błędzie, mniemając, że każdy korpus pozbawiony głowy, jest sobie mniéj więcéj trupem, który rusza się przy sztuczném chyba nagalwanizowaniu, z wyjątkiem zapewne żab, które po dekapitacyi skaczą jeszcze niekiedy, i niektórych gatunków gadzin, które, pozbawione głowy, spacerują sobie po stole anatoma, jakby były oddzielnemi i całemi w sobie istotami. Co do nas, wyznajemy otwarcie, iż mamy wstręt nieprzezwyciężony do ciał bezgłowych, i z téj-to może przyczyny, wszelkie nawet abstrakcyjne postacie, utworzone z pojęć o cnocie, naprzykład miłości, poświęcenia i t. d., ukazują się wyobraźni naszéj, jako nietylko obdarzone sercem, ale także najregularniéj zaopatrzone w głowę. To wyraziwszy, wracamy do pana Witolda.
Owóż pan Witold, jak nie był bardzo młodym, tak téż i nie mógł wcale nazywać się pięknym. Miał wszakże wielce przyjemną powierzchowność, któréj główną, rzec-by można, jedyną ozdobą, był wyraz fizyognomii i niewymuszona łatwość układu. Średniego wzrostu i średniéj tuszy, rysy twarzy miał wielkie