Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kich pokojów, niemały téż brał udział gospodarz domu, adwokat Witold R.
Był to człowiek, mający lat czterdzieści z górą. Góra ta wprawdzie była niewielka, niemniéj jednak mieścił się już na niéj kawałek piątego krzyżyka, a pan Witold, nietylko że nie starał się ukrywać góry i krzyżyka, ale przeciwnie, często i z rodzajem zadowolenia wymawiał: „Człowiek, któremu, jak mnie, minęła czterdziestka...” Na to słowo, pani Ludwika robiła zwykle żartobliwie gniewną minkę i mówiła: — No, cicho już bądź, Witoldzie! po co to wyjeżdżanie ze swemi latami.
A on jéj na to odpowiadał: — Moja Ludwiniu! spostrzegałem zawsze, że tacy tylko ludzie ukrywają się ze swemi latami i pragną liczbę ich zmniejszyć w oczach innych ludzi, którzy nie radzi są ze swego życia, czują, że ono inne powinno było być, niż było, i pragnęli-by zawrócić powóz tam, zkąd on wyjechał, aby go lepszą poprowadzić drogą. Mój powóz jechał sobie zawsze Bożą drogą, nie bez tego naturalnie, aby, od czasu do czasu, nie potknął się o jaki kamień, albo nie toczył się jaką chwilę zbyt prędko, czy zbyt powoli; toć jednak ani razu nie wywrócił się do rowu, a wszystkie jego koła i resory są dotąd w najzupełniejszém zdrowiu i całości. A gdy jeszcze do tego powozu zabrałem ciebie i dwoje naszych dzieciaków, toż już i spokojnie wjeżdżam sobie na górę, na któréj wznosi się piąty krzyżyk mego życia, i wcale a wcale