Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jonych, szkiełkach, i kędy rozlegał się czarujący śpiew panny Heleny. Cóż miałem czynić?
Nie mogłem spać, gdyż, z powodu ciągłego pozostawania słońca na firmamencie méj wyobraźni, nocy dla mnie nie było; nie mogłem jeść, bo, zamiast potraw, widziałem na talerzach leżące oczy panny Heleny, a czasem i grecki jéj nosek; nie mogłem pisać recept, gdyż obawiałem się zapisać któremukolwiek z moich chorych dwóch gran czarnych oczu, co-by niezawodnie w wielki ambaras wprowadziło miejscowych aptekarzy, a zarazem wzbudziło w nich niepochlebne mniemanie o przytomności mego umysłu...
Szedłem więc tam, kędy miałem perspektywę albo zamienić się w popiół, albo zostać Jowiszem. Byłem podobny do mola, rzucającego się w płomień świecy. Wprawdzie pomiędzy molem a człowiekiem, zwłaszcza doktorem, powinna zachodzić znakomita różnica. Mol bowiem rządzi się tylko instynktem, człowiek zaś rozumem, a doktor jeszcze i pewnikami, a także regułami, do jakich przyzwyczaiła go nauka. Wszakże, jak powiedziałem paniom wprzódy, rozum mój pozostawał w owéj porze w pożałowania godnym stanie głucho-niemego, a medycyna spała w méj głowie, jak zaklęta królewna. Pozostał mi więc tylko instynkt, i ten pchał mnie do panny Heleny, jak mola do świecy. Ach! co téż czasem nie dzieje się z człowiekiem!