Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 035.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wirujący z pędem nieporównanym w chaosie, brzemiennym całemi nieporachowanemi światami pojęć i myśli, nieraz w owych chwilach ogłuszenia, przygnębienia i niepodobnego do opisania wirowania, myślałem sobie: — Ach, gdyby ta kobieta mogła tylko choć raz mi powiedziéć, czyje teorye za swoje uznaje: ojca Lakordera, czy téż Woltera i innych podobnych mu heretyków, uznał-bym się za najszczęśliwszego pod słońcem śmiertelnika. — Probowałem odgrzebać, wydobyć na jaw jéj indywidualizm różnemi środkami i na różnych drogach, a zawsze bez najmniejszego powodzenia. Umkliwa natura jéj, ta, która-to zlewała się z najwyższém Nic wyznawców Buddy, stała mi wiecznie na przeszkodzie.
W końcu zrezygnowałem się i wyrzekłem wszelkich w téj mierze dalszych usiłowań; natomiast, z zamkniętemi oczyma a wytężonym słuchem, zanurzyłem się cały w bezdennym oceanie wiedzy, wylewającym się na moję głowę z ust Eufrozyny. Tak upłynęło dni dziewiętnaście; ja życie moje liczyłem na wieczory, a w końcu tak do nich przywykłem, że, jak tylko szarzéć zaczynało, bezwiednie prawie brałem kapelusz i wychodziłem na ulicę, kierując się w stronę pomieszkania mojéj przyjaciołki. Ona przyjmowała mnie z całą godnością i powagą, właściwą istocie tak nadzwyczajnéj, niemniéj jednak z uprzejmością, większą niż ta, jaką okazywała innym ludziom. Kilka razy na wargach jéj wązkich i bladych dojrza-