Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w oczach ich, tak wesołych przed chwilą, zjawiły się iskry prawdziwego żalu.
— Ach, panie Władysławie! — westchnęła Ludwika, smutnie wstrząsając głową — czyż ja się mogłam spodziewać, że pan tak powierzchownie zapatrujesz się na małżeństwo i rodzinę, tak lekceważąco obchodzisz się z najpewniejszemi uczuciami.
— Pani! — przerwał doktor — sąd sprawiedliwy nie wygłasza nigdy wyroku przed wysłuchaniem obwinionego...
— Nie pojmuję — rzekła — jaką teoryą mógłbyś pan usprawiedliwić tak dziwne wyobrażenie...
— Warto posłuchać jéj choć przez ciekawość — dodała Zofia.
— Wiecie panie o tém, a może i nie wiecie — zaczął doktor — że, zostając lekarzem, wcale nie powodowałem się wrodzonym mi pociągiem i naturalnemi potrzebami mego umysłu i charakteru. Byłem postawionym w takich okolicznościach, że mogłem zostać lekarzem, albo niczém. Wybrałem piérwsze, a gdym się zapoznał dobrze z pięknemi i szlachetnemi stronami tego zawodu, z wielkością nauki, jaka mu przewodniczy, umiłowałem go szczerze i dziś nie złorzeczę bynajmniéj losowi, który mnie wtrącił na nielubioną przedtém drogę. Niemniéj jednak zostało we mnie zawsze coś ze starego człowieka. Kocham naukę i oddaję się jéj sumiennie i z zamiłowaniem, ale sztuki piękne pociągają mnie do siebie uro-