Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludwika i Zofia zamieniły pomiędzy sobą spojrzenia, w których-by można było wyczytać nakreślony okrzyk: do ataku!...
Piérwsza wszakże spuściła oczy na swą robotę i z dość obojętnym wyrazem twarzy rzekła:
— Jeżeli pan zaufasz naszemu smakowi i naszéj znajomości ludzi, to my już dla pana znajdziemy taką żonę, która-by była kobietą-człowiekiem.
Doktor zaśmiał się.
— Prawdę to ludzie mówią — rzekł — że do trzydziestu lat człowiek sam się żeni, a po trzydziestu ludzie go żenią. Mnie trzydziestka od roku dopiéro minęła, a oto widzę się w niebezpieczeństwie zostania ożenionym...
— Niebezpieczeństwa żadnego niéma — podjęła Zofia. — Jesteśmy obie od kilku lat zamężnemi i wcale nie powierzchownie patrzymy na sprawy małżeńskie. Wiemy dobrze, jakich warunków potrzeba, aby para ludzi była dobraną i miała w sobie wszystkie żywioły, z jakich składać się powinno rodzinne życie i szczęście. A przytém, przyjaźń nasza dla pana...
— Wielka! serdeczna! — przerwała Ludwika.
— I wdzięczność! — ciągnęła Zofia.
— O, wdzięczność dobrze uzasadniona! — zawołała znowu piérwsza.
Doktor kłaniał się na obie strony.