Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 332.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła ta jéj dobroć! jakież płonne urojenie rozniecało jéj zapał! na jaki przedmiot niegodny, na jaki grunt jałowy łzy swe i ognie przelewała jéj wspaniałomyślność! Z całą biernością swą z jednéj strony, a w upór przerodzoną energią z drugiéj, z marzycielstwem swém i nieznaniem wszelkiéj rzeczywistości, a wrodzoną skłonnością do uczuć szlachetnych i gorących, córka Brochwicza pomnażała sobą zbyt liczny zastęp kobiet, które, jak powietrza, potrzebują do życia oddawania czci bożyszczu jakiemuś, mniejsza o to z jakiego kruszczu urobionemu; bo nietylko zimny marmur, ale nędzną glinę, błoto nawet samo, wyobraźnia ich rozbujała, niewiadomość ich, prawdy od fałszu rozróżnić nieumiejąca, przetapiają na czyste złoto, na blaski tęczowe, na promienie księżycowe, lub słoneczne.
Pomnożyć ona miała sobą zbyt liczny zastęp niewiast, których zaparcie się, poświęcenie, męczeństwo, świat, niewnikający w grunt i wartość zjawiska, podziwia i wysławia, a które w saméj istocie rzeczy, mistycznemi są pogadankami i rozgorączkowanemi dziećmi. U stóp fetyszów rozrzucają one nadarmo najpiękniejsze skarby serc swoich. Rozbijają swe piersi o opoki zbudowane z piasku, zużywają siły na dzieło niegodne jednego ich spójrzenia, przyjmują z radością rolę owiec, ogałacanych z wełny, gęsi (grzeczniéj gołębic) oskubywanych z pierza, dlatego tylko, aby w wełnę ich owinąć się mogły wygodnie