Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 324.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatniéj uśmiechnęła się na-pół smutnie, na-pół wzgardliwie, a gdy ojciec jéj mówić przestał, zapytała go znowu o Brochów i braci.
— Czy dom jéj rodzinny — pytała — zawsze tak jasny i ciepły w zimie, tak miłe odwiecznemi drzewami ocieniony w lecie? Czy w Brochowskim ogrodzie zawsze tak wiele kwiatów, jak dawniéj bywało? a duży staw za ogrodem, czy zawsze tak przezroczysty, a o zachodzie słońca różowy i błyszczący? Czy Maryś i Tośka bardzo są szczęśliwi, że w tém pięknem, ukochaném miejscu mieszkają? czy rodzice często przyjeżdżają do nich z Radlina?
Nadaremnie zadawała wszystkie pytania te, z twarzą podniesioną ku twarzy ojca, z oczyma rozpromienionemi niezapomnianém nigdy wspomnieniem lat dziecięcych, miejsc rodzinnych, z niecierpliwą ciekawością w głosie. Brochwicz milczał, nie patrzał nawet na córkę. Po chwili dopiero uczynił nad sobą wysilenie widoczne i, tłumiąc głębokie westchnienie, rzekł z cicha:
— Brochów sprzedany!...
W tych dwóch krótkich słowach, cichym i ciężkim wymówionych szeptem, było tyle bezdennego żalu, upokorzenia, rozpaczy, że więcéj ich zdradzić-by się nie mogło w wykrzyku najrozgłośniejszym.
Żancia wielkiemi oczyma wpatrzyła się w ojca.
— Brochów sprzedany! — zawołała z żalem