Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 301.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chętne spójrzenie topiąc w pochylonéj wciąż twarzy swéj żony, wyrzekł:
— A więc...
Nie dokończył swéj myśli, bo Teofila podniosła także głowę, i z dumą, która wróciła na twarz jéj, z błyskiem tajemnéj radości jakiéjś w oku, powtórzyła:
— A więc...
Spójrzenia ich mierzyły się chwilę, nie mogąc nic odkryć w sobie, prócz głębokiéj niechęci, wzajemnéj urazy i mrożącego chłodu.
— A więc — wymówili w jednéj chwili — rozstańmy się!
Wyrazem tym, tak jednomyślnie przez oboje małżonków wymówionym, z osłupienia i przerażenia wyrwane obie matki, poskoczyły z miejsc swych, i kiedy pani Herminia chwyciła rękę syna, pani Natalska z gorączkowym pośpiechem obejmowała ramieniem kibić córki.
— Co ty powiedziałeś, Maryanie! — zawołała pani Herminia.
— Coś ty wyrzekła, Teofilo! — ściskając córkę w objęciach, mówiła pani Natalska.
— Czyś pomyślał o tém, jaki-by to był skandal rozgłos, wstyd...
— Zapomniałaś pomyśléć o tém, moje dziecko, co ludzie powiedzą!...