Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znacznie wymknął się z mieszkania Darzyca. Przeszedł potém parę głównych ulic miasta, bardziéj jeszcze, niż wprzódy, markotny i niepewny, co czynić, gdy, nagle, mijając ściany największego i najwytworniejszego z miejskich hoteli, został uderzony myślą, że ktoś z młodych panów przyjechał może ze wsi i zaprosił do siebie rówieśną, w mieście bawiącą, młodzież. Wszedł do rzęsiście oświetlonéj sieni hotelowéj i zwrócił się do znajomego sobie dobrze szwajcara:
— Nie wiész przypadkiem, kochanku, czy syn mój nie znajduje się tu u kogo z przyjezdnych? mam do niego pilny interes!
— I owszem, Jaśnie Panie! — zrywając z głowy galonową czapkę, z wielkiém uszanowaniem odparł odźwierny — Jaśnie Pan Brochwicz młody od kilku godzin już bawi u nas w hotelu.
— U kogo? pod którym numerem?
— W restauracyi, Jaśnie Panie!
Brochwicz stał parę sekund nieruchomy, jakby własnym uszom wierzyć nie chciał. Prędko jednak przypomniał sobie odźwiernego, który na niego patrzył i, podziękowawszy mu za udzieloną wiadomość z uprzejmością, którą zazwyczaj niższym od siebie okazywał, wstąpił po szerokich wschodach na piérwsze piętro hotelu i znanemi sobie kurytarzami podążył ku wskazanemu miejscu. Przestał już być niespokojnym o zdrowie i całość syna, ale natomiast czuł