Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.2 230.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, pan Jan otworzył szufladę biurka.
— Weź to — rzekł, kładąc przed córką woreczek jedwabny, w którym świeciło kilka sztuk złota — weź to na odpędzenie wszystkich twych dziecinnych strachów... pojedziesz jutro z mamą do miasta i będziesz sobie za te pieniądze kupowała wszystko, co ci się tylko podoba... A jeżeli spotkasz tego niedoszłego wirtuoza, spójrz na niego tak, aby przypomniał sobie, że jesteś nietylko naiwną i dobrą dziewczyną, ale panną dobrze wychowaną, rozsądną i wiedzącą, co myśléć o takich ludziach, jak on!
W téj chwili ozwał się we drzwiach głos służącego.
— Pani prosi pana do swego pokoju!
Pan Jan raz jeszcze pocałował córkę w czoło i odszedł.

∗             ∗

Ogień, palący się na kominku, jaskrawym blaskiem rozświecał ciemność, panującą w pokoju pani Róży. Młoda staruszka w całém swém bufiastem ubraniu, bez pufa tylko na głowie, spoczywała na wysoko usłanéj pościeli. Obok niéj siedziała Drylska i, na-pół drzemiąc, prawiła o czémś pani Róży, która nie drzemała bynajmniéj, ale, niespokojna i widocznie markotna, kręciła się na łóżku, a za każdym szelestem podnosiła głowę i spoglądała na drzwi od kury-